Być może zachęcona tytułem weszłaś na ten wpis oczekując konkretnej instrukcji jak sprzedaję. Dlatego zanim przejdę dalej to jestem Ci winna wyjaśnienie.
Nie podam Ci gotowej instrukcji (nad tym możemy popracować podczas warsztatów Wsparcie na starcie, jeśli zdecydujesz się dołączyć), za to podzielę się z Tobą moim podejściem i filozofią sprzedaży, którą stosuję u siebie. I którą Ty też możesz zastosować u siebie, jeśli chcesz. Bo oczywiście, to o czym piszę w tym wpisie to nie jest jedna jedyna słuszna droga, a jedynie mój sposób na prowadzenie własnego biznesu, który opieram na moich wieloletnich doświadczeniach, który nie tylko jest zgodny ze mną (dlaczego to ważne to o tym też poniżej), ale co ważniejsze działa.
Ale do rzeczy.
Po co oferować usługi ludziom, którzy wcale ich nie chcą? (Seth Godin)
Nie chcę sprzedawać niczego osobom, które nie są zainteresowane moją ofertą. Taką decyzję podjęłam na samym początku mojej działalności.
Bo powtórzę za Sethem Godin: „nie jest to ani logiczne, ani przyjemne, ani skuteczne”. Kto tego próbował ten wie o czym mówię.
To nie jest sytuacja komfortowa, przynajmniej dla wielu osób (bo nie mogę mówić w imieniu wszystkich). Więc po co się tak męczyć?
Wiem co mówię bo mając za sobą ponad 20 letni staż zawodowy miałam okazję być po obu stronach. Byłam adresatem i nadawcą np. tzw. cold calli i albo cold maili i to zdecydowanie nie moja bajka.
Dlatego w swoim biznesie postanowiłam, że nie będę sobie tego robić ani moim potencjalnym klientom. Bo są inne skuteczne sposoby oparte na o tzw. marketing za przyzwoleniem, czyli sytuacja win-win dla każdej ze stron. Klient nie jest spamowany reklamami i dostaje to na co wyraził zgodę albo do czego sam dotarł, a ja mam pewność, że trafiam z moją komunikacją nie do przypadkowych osób, tylko do tych, które są zainteresowane tym co robię. A to pierwszy krok do tego, aby stali się moimi klientami.
A tak na marginesie, o tym jak wykorzystać tą technikę i wypromować swój biznes właśnie nienachalnie a skutecznie będzie tematem bezpłatnego szkolenia online 6 czerwca o 11:tej.
Więc kto chętny, to raz dwa się zapisywać. Link do zapisu.
W zgodzie ze sobą
Prowadzanie własnego biznesu to dla mnie komfort oferowania tego w co wierzę i co jest zgodne z moimi wartościami. A marketing jest dla mnie narzędziem, który pozwala mi zrealizować moje cele. Moje rozumienie marketingu opiera się na rzetelnym poinformowaniu klienta o mojej ofercie tj. co mu da i jak zmieni się jego sytuacja po skorzystaniu z konkretnego produktu/usługi. Pamiętaj, że klientów nie obchodzisz Ty i Twój biznes (wiem brutalnie to zabrzmiało, ale lepiej wiedzieć na czym się stoi, prawda?). Interesuje ich natomiast to w jaki sposób mogą rozwiązać swój problem albo zaspokoić swoją konkretną potrzebę i to są te czynniki, które popychają ich w kierunku decyzji o zakupie.
Znajomość klienta i dopasowanie produktu
Dla tych którzy jeszcze tego nie wiedzą. Najważniejszy jest klient i jego potrzeby (a nie my i nasza oferta). I wokół tego powinno się budować swój biznes. To klient jest sercem biznesu. To on nam płaci. I to troska o jego potrzeby powinna się przejawiać w każdym naszym działaniu czy to na etapie pomysłu czy to przy planowaniu tzw. punktów styku klienta z marką (touchpointy to m.in. nasze miejsca w sieci, opakowanie naszego produktu, obsługa posprzedażna, ulotka, i cała masa innych elementów) i w każdym innym aspekcie naszej działalności.
Równie kluczowe co znajomość odbiorcy Twoich produktów czy usług jest też dopasowanie produktu do ich potrzeb. A dopasować produkt do rynku można tylko w jeden sposób – pytając. Ja przy ocenie kolejnych pomysłów na produkty (wcześniej pomysłu biznesowego) korzystam z różnych narzędzi, mieszam je i miksuję (bo każde z nich ma swoje plusy i minusy). I tak np. wykorzystuję mini ankiety (głównie na FB grupach) albo wypuszczam MVP (minimum viable product), czyli pełnowartościowy (to ważne!) produkt, który możesz przygotować minimalnym wysiłkiem i sprawdzam czy i jakie jest zapotrzebowanie na to co oferuję. W moim przypadku są to najczęściej mini-poradniki albo mini-kursy. Inną formą wysondowania rynku, którą lubię stosować jest zbieranie zapisów/listy zainteresowanych konkretnym produktem (który jeszcze nie powstał). Brak zainteresowania to sygnał do zmodyfikowania planów.
To teraz Twoja kolej.
Jak Ty podchodzisz do sprzedaży?